WF od września

WF od września – mam się śmiać, czy płakać?

I jak ja mam to skomentować?

Naprawdę nie wiem jak mam określić to, co zapowiada się od września w szkołach w kontekście wychowania fizycznego. Dzieciaki mają coraz słabszą kondycję, osiągają coraz słabsze wyniki we wszelkiego rodzaju testach sprawności, a do tego coraz częściej mają problemy z otyłością. Czas nauki zdanej spędzony często nawet nie przy biurkach, przed komputerami tylko w łóżkach przed smartfonem naprawdę tragicznie odbił się na zdrowiu uczniów. O czym dość mocno wspomniałem we wpisie – Powrót uczniów do szkół z perspektywy nauczyciela i wychowawcy. WF od września zapowiada się naprawdę ciekawie.

W odpowiedzi na nasze potrzeby Ministerstwo Edukacji i Nauki przygotowało rozwiązania, które mają ułatwić uczniom bezpieczny powrót do szkół. Niby niewiele się zmieniło w odniesieniu do tego, co już doświadczyliśmy. Wszak ma być zachowany obowiązek noszenia maseczek przez uczniów, oraz położony nacisk na ograniczenie bezpośrednich kontaktów. I tutaj co ciekawe można się dowiedzieć, że wychowanie fizyczne okazuje się być wspomniane, jako jeden z najbardziej nieprzewidywalnych i problemowych przedmiotów.

“Podczas realizacji zajęć, w tym zajęć wychowania fizycznego i sportowych, w których nie można zachować dystansu, należy zrezygnować z ćwiczeń i gier kontaktowych. Rekomenduje się organizację wyjść w miejsca otwarte, np. park, las, tereny zielone, z zachowaniem dystansu od osób trzecich oraz zasad obowiązujących w przestrzeni publicznej. Należy unikać wyjść grupowych i wycieczek do zamkniętych przestrzeni.”

Absurd to chyba mało powiedziane

Dojrzeć można w tym niemal same sprzeczność. Z jednej strony muszę realizować to, co znajduje się w podstawie programowej, z drugiej strony sugeruje się, które dyscypliny powinniśmy odpuścić i to dosłownie. Absurd. Zastanawiasz się zapewne, w którym miejscu się on pojawia? W szkole odradza się gry zespołowe, zwłaszcza te kontaktowe. W sumie to każda gra zespołowa jest kontaktowa, nawet siatkówka, którą zaleca ministerstwo, bo uczniowie odbijają tę samą piłkę i stoją na boisku dość blisko siebie. Wracając do meritum sprawy w szkole gry zespołowe i wszystko, co jest kontaktowe będzie zakazane, w każdym razie zaleca się, by było mocno ograniczone. Jednak już po szkole dzieciaki spokojnie mogą się pojawić w klubach i szkółkach na wszelkiego rodzaju treningach. 

Teoria, a praktyka

Nie oszukujmy się i nie dajmy nabić w przysłowiową butelkę z tym, co zostało przedstawione dyrektorom i nauczycielom, w szczególności wychowania fizycznego. W praktyce nie ma szans na ograniczenie kontaktów między uczniami. Jak przeprowadzić “bezpiecznie” zajęcia, jeśli na obiektach sportowych jest jednocześnie kilka grup? O ile u mnie w szkole są 2 sale gimnastyczne (większa i mniejsza), plus siłownia, to mam świadomość tego, jak wiele szkół zwłaszcza z małych miasteczek i terenów wiejskich dysponuje tylko jedną salą gimnastyczną.

Nie zmienia to jednak całkowicie nic w materii przemieszczania się po korytarzach szkolnych. W korzystaniu z szatni przy obiektach sportowych, a te zazwyczaj są dość małe i jest przez nie gigantyczny przepływ osób. Co lekcję zmienia się grupa, która z nich korzysta. Nie ma szans przeprowadzić ich dezynfekcji między zajęciami, bo uczniowie chcą się w nich przebrać przed i po . Mamy wypuszczać dzieciaki z nich 15-20 minut wcześniej, by ekipa sprzątająca mogła je ogarnąć “chemią”? To kolejny absurd, tego co się nam sugeruje, by zachować dystans i dezynfekcję.

Kolejna rzecz, na którą nie mamy wpływu to podejście do wytycznych przez samych uczniów. Ja mogę upominać, zwracać uwagę, by nosili maseczki, trzymali dystans, nie mieszali się w grupach w trakcie przerw. Niestety nie jesteśmy w stanie być z uczniami cały czas, rozpoczynają zajęcia o różnych godzinach, my mamy w tym czasie zajęcia. Monitoring też wiele nie pomoże, a tym bardziej zwracanie uwagi przez megafony, czy szkolne radiowęzły. Uczniowie i tak będą blisko siebie, w klasach, w szatniach, na korytarzach. Uczniowie będą się witać przez podanie dłoni, przytulenie. Uczniowie nadal będą pić napoje z jednej puszki czy butelki. W przypadku starszych klas również nie oszukujmy się, że będą pociągać w “kolejarza” e-papierosy, a nawet te zwykłe. Nie da się ich w pełni upilnować w szkole, a tym bardziej poza nią.

Lasy, parki i spacery

Jestem za tym, by jak najczęściej i co oczywiste, na jak najdłużej zabierać uczniów na otwarte przestrzenie. Sam po sobie wiem i czuję, jaka jest różnica w aktywności fizycznej realizowanej w pomieszczeniach ograniczonych ścianami, a tymi prowadzonymi na zewnątrz. Ministerstwo wspomina o wykorzystaniu okolicznych parków i lasów na spacery. Super! Tylko, co w sytuacji, kiedy nie ma takich w pobliżu obiektu, gdzie prowadzone są zajęcia z uczniami.

Moja szkoła leży można powiedzieć, że na obrzeżach Lublina. Do najbliższego lasu mamy w linii prostej około 1 kilometra, może nieco więcej – nomen omen zamknięty został on do 19 września przez nadleśnictwo z powodu zniszczeń po niedawnej burzy. Zadbany wąwóz mamy już dosłownie za szkolną działką, tak więc w tej materii jesteśmy na “bonusie”. Jednak, co ze szkołami, które nie są tak dobrze usytuowane w miejskiej architekturze. Uczyłem swego czasu w szkole wiejskiej i to w dodatku prowadzonej przez stowarzyszenie, gdzie nie było w ogóle sali gimnastycznej. W takich to warunkach trzeba się naprawdę nakombinować, by przeprowadzić atrakcyjne zajęcia na korytarzu, a przy okazji nie utrudnić zbytnio innym nauczycielom zajęć realizowanych w klasach.

Szkolenia na pokaz?

Co ciekawe realizowany jest program “WF z AWF – Aktywny powrót uczniów do szkoły” w jego ramach odbywają się zajęcie sportowe dla uczniów, ale także szkolenia dla nauczycieli. W trakcie spotkań realizowanych na obiektach wybranych AWF-ów nauczyciele dowiadują się, jak przeciwdziałać skutkom obniżonej aktywności ruchowej, czy też jak wspomagać pod kątem zdrowotnym po przebyciu COVID-19. W tematyce pojawiają się także zagadnienia z psychologii. W wielkim skrócie niemal wszystko o tym, jak przywrócić uczniów do pełnej sprawności fizycznej po długotrwałym okresie nauki zdalnej. Tylko, po co to wszystko skoro mam niemal za wszelką cenę unikać wszystkiego, co zawiera “kontakt” fizyczny?

Już teraz uczniowie bardzo  rzadko zostaną na dodatkowych zajęciach odbywających się w szkole. Początkowy entuzjazm związany z przysłowiowymi SKS-ami dla sprawnej młodzieży bardzo szybko przemija i czasami naprawdę ciężko jest zebrać pełną grupę, która jest w stanie swobodnie pracować w danej dyscyplinie. Dlaczego tak się dzieje? Niestety bardzo szybko plan dnia ucznia zaczynają wypełniać inne zajęcia poza odrabianiem prac domowych, zwłaszcza korepetycje. Najbardziej jest to widoczne w ostatnich klasach danego etapu nauczania, kiedy to uczniów czekają egzaminy. W przypadku mojej szkoły uczniowie także chcą być wcześniej w domu ze względu na dojazdy do i ze szkoły, bo znaczna ich cześć jest spoza Lublina. Sam dojeżdżam do pracy, tak więc wiem, jak czasami bywa to uciążliwe. A tutaj publicznie mówi się o zachęcaniu wręcz wszystkich do dodatkowych zajęć ruchowych.

Co myślą o tym medycy?

Poszperałem, poczytałem nieco w sieci i lekarze specjaliści patrzą na ten temat o wiele szerzej niż sam minister. Najprościej i najkrócej zawrze się to w zwrocie -“jest zbyt wiele zmiennych, by wszystkim dawać jedną receptę”. Bardzo często podkreślane jest to, że wspomniane wytyczne wprowadzane są rozporządzeniem i są jedynie zaleceniami, które mogą być modyfikowane przez dyrektorów. Sytuacja zawsze będzie dynamiczna, nigdy statyczna z racji owych zmiennych. Tak więc reakcje powinny być adekwatne do tego, co dzieje się w danej gminie czy też powiecie. Z jednej strony trzeba mieć świadomość tego, że Covid-19 zostanie z nami już na zawsze i trzeba będzie z nim żyć, z drugiej nie można udawać, że nic się nie dzieje.

To już jutro

Tak to już jutro – oficjalne rozpoczęcie kolejnego roku szkolnego. Czy coś się zmieni w mojej pracy? Wątpię, dopóki będzie taka opcja to będę na zajęcia wychodził z uczniami na zewnątrz. Zawsze tak było we wrześniu i październiku – jeśli tylko była odpowiednia pogoda, to nikogo do tego nie trzeba było zmuszać do zajęć poza salą gimnastyczną. Jeśli będzie kiepska to zostanę wewnątrz obiektów. Wszystko z zachowaniem zdrowego rozsądku. Dam radę “wykasować” gry zespołowe, podobnie dadzą radę pozostali członkowie mojego zespołu przedmiotowego.

Na upartego cały rok mógłbym robić gimnastykę sportową. W końcu jestem jej instruktorem, co zawsze doprowadza do wielkiego zdziwienia, jeśli o tym wspominam. Tylko jaki to ma sens, skoro uczniowie będą się przetaczać po tych samych materacach, będą korzystać z tej samej skrzyni, czy też kozła. Uczniowie będą stać w kolejkach do przyrządów, tak więc i tak będą mieli ze sobą kontakt. Wykłady z teorii i przepisów poszczególnych dyscyplin także mogę prowadzić, a po nich niezapowiedziane kartkówki i zapowiedziane sprawdziany pisemne. Wyrobię stosowną liczbę ocen i będę miał podstawę ocenić każdego ucznia semestralnie i końcoworocznie.

Tylko czemu to posłuży?

Dalszemu zniechęcaniu uczniów do wszelakiej aktywności ruchowej w szkole. I tak już zdecydowana większość uczniów kombinuje, w jaki sposób wymigać się od tych zajęć. I o ile z chłopakami może ten problem nie rzuca się tak bardzo w oczy, to w grupach dziewcząt coraz częściej bywa tak, że ponad połowa jej składu siedzi na ławeczkach i tylko biernie obserwuje to, co dzieje się wokół. Po części usprawiedliwiam sobie w myślach to tym, że mają pełny makijaż, tipsy itp., jednak mimo wszystko to słabe usprawiedliwienie.

Jeśli w szkole zniechęcimy dzieciaki do ruchu, to jak mają go następnie wprowadzić do swojego dziennego planu zadań do zrealizowania. Jeśli w tym momencie nie nabiorą stosownych wzorców, to skąd je mają potem brać. Od rodziców, których od poranka do wieczora niemal w całości pochłania praca? A każdą wolną chwilę wolą przeznaczyć na wypoczynek i to najczęściej nie w formie aktywnej, tylko statycznej. To też  sprawdziłem na sobie i doskonale wiem, jak trudno jest zmienić pewne nawyki po 30 roku życia – 2020 – czyli jak w rok zmieniłem siebie i to dosłownie.

WF od września

Czyżby zapowiadał się powrót do przeszłości? Gdy wróciliśmy w maju ewidentnie było widać, że w uczniach jest mniej wewnętrznej energii i potrzeby ruchu niż było to przed pandemią. Na pierwszy rzut oka było widać różnicę między uczniami, którzy mówiąc najogólniej oszczędnie podchodzili do wszelkiego rodzaju aktywności ruchowych i tymi, które na co dzień trenują w klubach lub ich potrzeba w tej kwestii w sposób naturalny jest wysoka. Nie możemy się także oszukiwać w tym, że WF w okresie nauki zdalnej w wielu przypadkach był po prostu fikcją i to po obu stronach.

Oby było w miarę normalnie.

Dzieciaki posiadają w sobie naturalny głód ruchu. My nauczyciele wychowania fizycznego powinniśmy to wykorzystać wręcz z premedytacją. Jeśli tego nie zrobimy, a tym bardziej o tym zapomnimy to finalnie odbije się to na ich zdrowiu nie tylko fizycznym, ale i psychicznym. W momencie, w którym to zajęcia wychowania fizycznego są, a właściwie powinny być odskocznią od klasowych ławek i krzesełek. W sytuacji, w której choć na chwilę w szkole potrzeba odrobiny normalności i “resetu” w lekcyjnym planie, to w ministerstwie już tego nie dostrzegają.

PS

Uczniowie na lekcjach WF-u lubią, wręcz kochają rywalizację a tę najprościej zrealizować poprzez gry zespołowe, zwłaszcza wśród panów. Z oczywistych względów u pań nieco inaczej wygląda ta sytuacja, w szczególności jeśli chodzi o choćby wybór samych gier zespołowych. Dominują tu z oczywistych względów odpowiednio piłka nożna i siatkówka. A co do samych spacerów, na te uczniowie mogą się zdecydować się przed i po zajęciach w szkole, jako część pokonywanej drogi z i do miejsca zamieszkania. Mogą bez niemal komplikacji zdecydować się na wszystko, co da się realizować indywidualnie – rower, rolki, czy też bieganie. Natomiast, by móc zagrać w “zespołówki” najczęściej muszą się zdecydować na zorganizowane zajęcia w klubach sportowych.