(Nie)trafiony wybór
Mimo dość napiętego grafiku w miniony weekend wygospodarowałem czas by odwiedzić kino. Traf chciał, że w pierwotnym planie była umieszczona była całkiem inna pozycja i gdyby nie grafik projekcji to nie zdecydowałbym się na ten seans. Co tu dużo pisać Piraci z Karaibów – Zemsta Salazara to długi film i na tym na obecną chwilę poprzestanę.
Bez rozpisywania się
Jack Sparrow wraca po raz piąty na ekrany kin i chyba jest już tym całym planem zdjęciowym mocno zmęczony. Piraci z Karaibów – Zemsta Salazara to miała być produkcja, która w dużym stopniu odbuduje nieco nadwątloną pozycję po dość średniej części – Na nieznanych wodach. Niestety, nie udało się to i zaserwowano widzowi co najwyżej przeciętne kino.
Zemsta Salazara – zemsta reżysera?
Nie chciałbym za bardzo spoilerować, choć zapewne ten, kto miał pójść na film do kina to już to zrobił. Obstawiam też, że w najbliższym czasie zniknie z ekranów, bo gości na nich niemal miesiąc, ewentualnie przeczytał już recenzję z opisem fabuły. Niestety już po pierwszej scenie filmu wiadomo było jak skończy się całość. Oczywiście happy end-em i to tak cukierkowym, że niemal można zwymiotować. Czas szukać czegoś bardziej ambitnie skonstruowanego.
Zemsta Salazara, a właściwie jej twórcy nie dali sobie rady z głównym wątkiem, który jest prosty jak drut, poczucie humoru w większości scen wysoko nie wzlatuje, a czasami bywa wręcz męczące. Często absurd goni absurd – choć w znacznej mierze na tym opiera się logika całej serii. Te same żarty wykorzystywane są kolejny raz, a pijacka twarz Jacka Sparrowa z niezmiennym wyrazem twarzy są raczej świadectwem braku pomysłu na wniesienie czegoś nowego do akcji. Tylko czasami bywa naprawdę śmiesznie. Kolejna sprawa to wątki rodzinne, których znajdziemy w filmie aż nadto. Pokazuje to tylko jak bardzo scenariusz trzyma się przeszłości, nie dając szansy odkrycia nowych terytoriów.
Dwa plusy – choć może nie do końca
Powyżej dowiedzieliście się, że fabuła nie oferuje nic specjalnego. Jednak czy Zemsta Salazara jest aż tak słaba? Pozytywnie zaskakuje w dwóch aspektach muzyki i efektów specjalnych. Ta pierwsza autorstwa Geoffa Zanelli bardzo mocno czerpie z pierwowzoru, jednak tutaj nie jest to akurat minusem. Jednak z drugiej strony dlaczego nie skorzystano z okazji by zaoferować coś ponadto, co już doskonale znamy. Bardziej dyskusyjnie wygląda temat efektów specjalnych. Nie można im zarzucić nic od strony technicznej, są na bardzo wysokim poziomie, jednak ich wykorzystanie nie wprowadza nic nowego do akcji. Prosty przykład w jednej z poprzednich części statki niszczył Kraken, tutaj niszczy je (dosłownie) inny statek – niestety wtórność tematu.
Słowo pożegnalne
Piraci z Karaibów – Zemsta Salazara to film, który mnie zawiódł. Mimo poprawności technicznej nie powala fabułą. Jak wspomniałem wcześniej już wydarzenia z pierwszej sceny sugerują iż możemy się spodziewać zakończenia ociekającego słodkością. Nie pomyliłem się i finał pokrył się z tym, co sobie założyłem po kilku minutach seansu – zielona wyspa, morze i w tle zachodzące słońce.
Rozumiem, że fanatycy serii podejść mogą podejść do filmu bezkrytycznie, ale nie oszukujmy się jest to najsłabsza z dotychczasowych odsłon przygód Jacka Sparrowa i osób wokół niego skupionych. Tempo akcji jest dość niemrawe, fabuła pełna schematów – ponownie szukamy jakiegoś fantu, który ma niezwykłe moce. Bohaterowie są często nijacy, a teksty słabe.
Dominuje wtórność, a to niestety za mało. W ten sposób tylko się zarabia na filmach. Liczy się na naiwność fanów, którzy sądzą, że jednak będzie lepiej. Zbyt wiele już było przykładów w tematyce filmowej by nie móc wyciągnąć oczywistych wniosków. Już poprzednia część dobitnie pokazała, że tematyka przygód kapitana Sparrowa się wyczerpała i trudne, wręcz niemożliwe będzie odświeżenie tego formatu.
Zdjęcia – materiały prasowe.
Więcej wpisów w kategorii Kulturalnie
Więcej wpisów w kategorii Film