Czy to wszystko ma sens?
Tak się zastanawiam czy na serio miało to sens? Większość z was pomyśli – co takiego miałoby mieć niby ten sens? Mianowicie powrót uczniów do szkół. Patrząc na to z “daleka” pojawia się kilka perspektyw. W pierwszej myśli pojawia mi się ich przynajmniej cztery – rodzica, ucznia, nauczyciela i zwykłego obywatela. Nie będę się tutaj nad nimi rozwijał, bo zapewne stworzyłbym “gruby” elaborat, a chciałbym tego uniknąć i skupić waszą uwagę na czymś całkowicie innym. Mianowicie dlaczego powrót uczniów do szkół jest bez sensu.
Moja, nie znaczy wasza ocena
To, co dalej przeczytasz w moim wpisie musisz odnieść do uczniów LO i wobec nich będzie to najbardziej miarodajne. Problematyka nauki w klasach techników i tak zwanych popularnie zawodówek wyglądała nieco inaczej, także w młodszych klasach podstawówek okres pandemii wyglądał nieco inaczej. Nie wspominając tu już w ogóle o najmłodszych uczestnikach sytemu edukacji. Nie będę was oszukiwał, myślałem, że nie wrócę już do stacjonarnej pracy z uczniami do rozdania świadectw. Choć prywatnie się bardzo z tego cieszę, to wiem z jak wielkimi obawami wszystkich stron się to wiązało.
System, który dużo wypacza
Oczywiście w obecnym stanie, bo w “normalnych” warunkach 99% rodziców, a tym bardziej 99,9% obywateli nie zwróciłoby na to uwagi. Tylko na co? Statuty szkół w większości przypadków przewidują wystawienie proponowanych ocen końcoworocznych na “miesiąc” przed klasyfikacją. I o ile we wspomnianych warunkach uczniowie mając tego świadomość pilnowaliby swych ocen. To tutaj mam przysłowiowe rozdwojenie jaźni. Z jednej strony zapobiegliwi byli na bieżąco, pilnowali, można wręcz powiedzieć, że budowali sobie pewne zaplecze ocen i to z nawiązką. Po przeciwnej stronie byli tacy, którzy w znacznej mierze olali temat, myśleli – jakoś to przejdzie, uda się prześliznąć.
Zapobiegliwi kontra olewacze
Myśl, którą teraz rozwinę uzmysłowiłem sobie kilka tygodni temu. Gdy wspomniałem o niej nauczycielom, to początkowo było śmieszno, ale następnie raczej już straszno. Nadal pewnie zastanawiasz się, o co chodzi? Problem polega na tym, że wystawiając uczniom pozytywną ocenę z przedmiotu, a sumarycznie ze wszystkich, to wie on o tym, że zda do kolejnej klasy. W tym momencie mogłoby się wydawać, że dokładnie o to nam chodzi. Jadnak w obecnych, bardzo specyficznych warunkach taki uczeń może sobie pomyśleć – mam z każdego przedmiotu pozytywną ocenę, mam to gdzieś, nie pojawię się już już więcej w szkole.
Wątpliwość czy zagrożenie
Chciałbym, by wspomniane przeze mnie przypadki były naprawdę nieliczne. Jednak realia podpowiadają mi coś nieco bardziej pesymistycznego. W sytuacji, w której będąc naprawdę bezpiecznym – mając komfort wszystkich pozytywnych ocen uczeń, gdyby się bardzo uparł to już nie musi zaglądać “fizycznie” do szkoły. Oby takich ewenementów było, jak najmniej. Jednak będą i tacy , którzy to wykorzystają z pełną premedytacją do swoich celów. Spoglądając na to wszystko bardzo wąsko można by wręcz stwierdzić, że do szkół wrócą tylko “poprawkowicze”.
Przez te kilka trudnych, czasami nawet bardzo trudnych miesięcy uczniowie wypracowali pewien rytm pracy oparty o swoje miejsce zamieszkania. Na te kilka kolejnych tygodni zostaną z niego wyrwani i ponownie będą musieli przemodelować plan dnia. Kłopotliwe może to być w szczególności dla uczniów dojeżdżających z dalszych miejscowości. Sam doświadczyłem tego na sobie. Przysłowiowych busów na mojej trasie do pracy jest o około 50% mniej, może nawet jest to jeszcze większa ilość. Kłopoty są z bursami i stancjami dla uczniów. Tak więc problemów jest zdecydowanie więcej niż mogłoby się wydawać i nie można ich zawężać do samych ocen.
2 tygodnie hybrydy za mną
Nie do końca podobało mi się takie rozwiązanie. W moim przypadku często dochodziło do sytuacji, gdzie na zmianę mam zajęcia z grupą w szkole i zajęciami zdalnymi. Nie ułatwiało to pracy, wprowadzając odrobinę chaosu i nieprzewidywalności. Zwłaszcza, gdy trzeba było realizować jednocześnie w trzy osoby zajęcia zdalne z jednego pomieszczenia. A tak bywa, gdy prowadzi się je z pokoju wfistów. Dla uczniów także nie jest to proste i czasami bywali jeszcze bardziej zdezorientowani niż my nauczyciele.
Czy tylko negatywy?
Niezaprzeczalnym plusem powrotu uczniów do szkół jest to, że mogli odnowić na “żywo” swoje kontakty i relacje. Ewidentnie widać, że się tym cieszą i brakowało im spotkań. Dla mnie w wielu przypadkach szokiem i to dosłownym było to, jak bardzo się moi uczniowie pozmieniali. Zwłaszcza fizycznie, niektórzy “skoczyli” dosłownie o głowę w górę. Mentalność większości także się zmieniła, niestety nie zawsze na lepsze.
Praca, praca i jeszcze raz praca
I wcale nie chodzi tu tylko o pracę naszą, jako nauczycieli. Zdecydowanie bardziej myślę tu o uczniach. Nie będę wchodził tu w kompetencje językowców, nauczycieli przedmiotów ścisłych, czy też artystycznych. Jako wychowawca, ale mając także informację zwrotną z wielu źródeł dochodzę do jednego, ale bardzo prostego ogólnego wniosku. Uczniowie często nie zdają sobie sprawy z tego, jak mało pozyskali wiedzy. Nie twierdzę, że jest tak w przypadku wszystkich uczniów, ale wielu z nich to dotyczy i to w stopniu znacznym. A o tym fakcie szczególnie mocno przekonają się przyszłoroczni maturzyści.
Z mojego “podwórka”
Skupiając się już na mojej działce czyli fizyczności człowieka. Prowadząc zajęcia z wychowania fizycznego oraz technik samoobrony widzę, jak bardzo uczniowie zaniedbali tę sferę. Nie będę tu podnosił tematu “kilogramów” i często wspominanej w eterze otyłości wśród uczniów. Tu akurat nie będę ich krytykował, bo zmian na gorsze raczej nie widać. Martwi mnie natomiast bardzo obojętny stosunek do ruchu i dbania o swoje zdrowie poprzez aktywność fizyczną. Nie mam zamiaru zmuszać nikogo do konkretnej formy ruchu. Są indywidualiści, którzy lepiej czują się samotnie, są i tacy, którzy preferują aktywność grupową.
Już po pierwszych zajęciach widać znaczący spadek wydolności, siły czy gibkości. Widać, jak bardzo na ciele uczniów odbiło się to, jakie przyjęli nawyki w trakcie nauki zdalnej. Brak kontroli sprawił, że mocno uwidaczniają się wady postawy. Prawidłową ciężko utrzymać, jeszcze trudniej wyprowadzić już z tej popsutej. Zdarzają się i tacy, którzy nie potrafią chodzić i to dosłownie. A skoro nie potrafią chodzić, to tym bardziej nie potrafią biegać!
Korci mnie by coś jeszcze napisać
Ale o tym szerzej dowiesz się już w kolejnym wpisie dotyczącym szeroko rozumianej edukacji. A będzie o tym, czego znaczna część uczniów nienawidzi, ale są też tacy, którzy to kochają.
Więcej wpisów w kategorii Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii My way
Więcej wpisów w kategorii Opinie