Niedzielny poranek
Tego przedpołudnia razem z Dominikiem i Przemkiem jako reprezentanci OSP Wzgórze wzięliśmy udział w biegu zorganizowanym przez sztab WOŚP w Bełżycach i jego lokalną filię w Wojciechowie. Stwierdziliśmy, że razem możemy więcej – dosłownie i w przenośni. Miło było spotkać na miejscu wielu znajomych tych młodych, jak i nieco starszych, tak często spotykanych w trakcie treningów, jak i na oficjalnych startach. Między innymi Magdę, która dla wszystkich uczestników biegu poprowadziła rozgrzewkę. Niestety nie mogła zostać na sam bieg, bo pędziła organizować kolejną rozgrzewkę także w ramach WOŚP, ale w Chodlu i to dla “morsów”. A pamiętam do dziś, jak ta dziewczyna kiedyś mówiła mi na “proszę pana”, gdy się poznaliśmy i zaczynaliśmy w Bełżycach jako jedni z pierwszych grać w siatkówkę plażową.
Dla przyjemności, nie dla wyniku.
Sam bieg bez jakichkolwiek napinki i dla przyjemności rozpoczął się startem z przed Wieży Ariańskiej i przy niej się zakończył. Prowadzący tak dobrał trasę, że było naprawdę ciekawie. Początek oczywisty przy ruszaniu na pętlę z centrum Wojciechowa – chodnikiem i po chwili na asfalt w boczną mało uczęszczaną uliczkę. Jednak tak “gładko” nie było zbyt długo, po nieco ponad przebiegniętym kilometrze wskoczyliśmy na polne drogi oraz leśne ścieżki. Płasko lub lekko pofalowanie było może na połowie dystansu. Jednak to, co na części trasy było początkowo solidnym zbiegiem w drodze powrotnej okazywało się bardzo męczącym podbiegiem, jednak takich miejsc było stosunkowo mało. Finalnie pętla miała nieco ponad 10 km, a została pokonana w niespełna 1 h 1 min – jeśli chodzi oczywiście o samo bieganie.
Jednak trasa to jedno, bo na wszystkich uczestników tego wyzwania czekały dwie dodatkowe atrakcje. Pierwszą z nich była wizyta w Młyn Hipolit – Muzeum Minerałów. 86-letni młyn wodny przez właścicieli został zmieniony w niezwykłe miejsce. Malutkie i niepozorne, ale wielce zaskakujące tym, co skrywa w swym wnętrzu. Gospodarze w ciągu 30 lat zebrali kolekcję ponad 5 tysięcy eksponatów. To między innymi meteoryty, skamieliny, bursztyn i bardzo szeroki przekrój minerałów, które można znaleźć nie tylko w Polsce, ale także pochodzących z najodleglejszych zakątków świata.
Kolejną była wizyta w gospodarstwie agroturystycznym – Alpaka Rosa, na miejscu mimo swojej oczywistej nazwy można było zobaczyć także szalejące koziołki, parę osiołków oraz nowo przyjęte do stada króliki belgijskie. A, co do jeszcze samych alpak. Wyglądają niesamowicie pociesznie i już w pierwszym kontakcie sprawiają, że na twarzy obserwujących je osób pojawia się uśmiech. Zainteresowani mogą lepiej poznać zwyczaje tych zwierząt, uczestniczyć w ich karmieniu lub zakupić wełnę i inne wyroby z runa alpak. Osoby chcące skorzystać z przyjemności towarzystwa tych zwierząt mogą się także umówić na indywidualne spacery w pobliskim wąwozie Lipcyk lub ścieżkami w okolicznych lasach.
Chwila relaksu
Po biegu gospodarze zaprosili biegaczy, ale także chodziarzy nordic walking z krótszej pętli na pokrzepiający posiłek. W kociołkach czekały gorąca grochówka, żurek i pierogi, a na stole obok było mnóstwo słodkości oraz gorąca kawa i herbata. Każdy znalazł coś, co mu smakowało. Była to także chwila na odpoczynek po biegu oraz odrobinę emocji związanych z losowaniem drobnych niespodzianek dla uczestników obu wyzwań. Nikt nie wyszedł z pustymi rękami. Wśród nagród były między innymi smycze, mapy turystyczne okolic Wojciechowa, kubki i koszulki biegu Policz się z cukrzycą. Najciekawszą były jednak startówki na Bieg Zielonych Sznurowadeł, który odbędzie się na dystansie półmaratonu w wersji trailowej w okolicach Puław. Co najśmieszniejsze udało mi się jedną z nich zdobyć. Oj będzie to dla mnie bardzo wymagający sprawdzian przed nomen omen 17. Nationale-Nederlanden Półmaratonem Warszawskim.
Na szczycie wieży
Na zakończenie naszej wizyty w Wojciechowie zwiedziliśmy samą Wieżę Ariańską, która pochodzi z XVI wieku. To w niej, w najwyższej położonej sali mieści się jedyne w Polsce, utworzone 30 lat temu Muzeum Kowalstwa. Obszerną komnatę, podzielono na trzy strefy. Pierwsza to wystrój starej kuźni z paleniskiem i wszystkimi narzędziami wykorzystywanymi w pracy kowala. W drugiej części zebrano przedmioty, które kowale dawniej wykonywali głównie na potrzeby rolnictwa. Trzecia to prezentacja współczesnych wyrobów artystycznych i użytkowych wykonanych tradycyjnymi technikami kowalskimi z zachowaniem cech regionu z jakiego dany kowal pochodzi. Choćby chwilowe spojrzenie na kolekcję blisko 1500 eksponatów pozwala uzmysłowić sobie, jak wielkim kunsztem posługują się kowalscy rzemieślnicy.
Światełko do nieba
Bieg w Wojciechowie i jego okolicach nie był jednak naszym ostatnim działaniem tego dnia. Sztab organizacyjny zaprosił OSP Wzgórze, a także OSP Bełżyce, OSP Babin, OSP Matczyn Wojcieszyn do udziału w akcji “światełko do nieba”. Wozy strażackie rozpoczęły tworzenie wielkiego serca, do którego ze swoimi autami dołączyli mieszkańcy Bełżyc i okolic. Punkt godzina 20 odpaliliśmy sygnały świetlne i dźwiękowe, a kierowcy ochoczo używali także klaksonów.
Razem możemy więcej
Tak! Razem możemy więcej. Działając w pojedynkę zazwyczaj efekt naszych starań będzie niewielki i trudno dostrzegalny. Działając w większej grupie uzyskujemy efekt skali, lub jak kto woli efekt kuli śniegowej. Mieszkańcy i goszczący tego dnia w niewielkim podlubelskim mieście Bełżyce podzielili się z wolontariuszami nie tylko otwartością własnych serc na pomoc, ale także tym, co mieli w portfelach. To dzięki waszej hojności udało się uzbierać do puszek 48 165,58zł – kwotę niebagatelną. Kolejnych kilkanaście tysięcy złotych było “zawieszonych” w aukcjach, co finalnie dało około 70 tys. zł. A najcenniejszą wylicytowaną rzeczą w sztabie WOŚP w Bełżycach była jedyna w województwie lubelskim złota karta telefoniczna. Anonimowy darczyńca zapłacił za nią 10 200 zł.
Więcej wpisów w kategorii Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii My way
Więcej wpisów w kategorii Aktywnie
Więcej wpisów w kategorii Starty