Bon dla nauczycieli

Bon dla nauczycieli – śmiać się, czy płakać?

Śmiać się, czy płakać?

500 zł dla każdego nauczyciela, aby zakupił niezbędny sprzęt do pracy w trybie zdalnym. Pan premier Mateusz Morawiecki na jednej z ostatnich konferencji prasowych ogłosił program wsparcia dla nauczycieli w wysokości 500 zł na zakup sprzętu “niezbędnego” do podniesienia jakości nauczania zdalnego. Bo zgodnie z zaleceniami na tryb nauki zdalnej po początkowym przejściu szkół ponadpodstawowych dołączyły do nich klasy 4-8 podstawówek, a od minionego tygodnia także klasy 1-3. Co to oznacza? Nic tylko ponownie powrót do w pełni nauczania zdalnego. Dlatego trzeba było podnieść nieco w górę poziom oceny działań rządu w czasie pandemii, przygotowując jednorazowe 500+ – bon dla nauczycieli. A tak na marginesie nie martwcie się 0-ówki i przedszkolaki za chwilę także do nich dołączą.

Jak się domyślacie na reakcję środowiska nauczycielskiego wcale nie trzeba było długo czekać. Sam w sieci widziałem już wiele nie to, że krytycznych komentarzy, ale wręcz prześmiewczych do przedstawionej propozycji. W znacznej mierze środowisko pedagogów uważa ten pomysł naszego rządu za mocno nietrafiony lub dość mocno wybrakowany. Bo tak naprawdę jaki sprzęt elektroniczny w miarę dobrej klasy da się zakupić za bon dla nauczycieli? Bardzo dobre pytanie.

Niby każdy laptop ma teraz na wyposażeniu kamerkę, mikrofon i w ogóle powinien hulać aż miło. Ale nie oszukujmy się, nie da się kupić sensownego komputera w cenie 500 zł, nawet tabletu średniej klasy.  A większości nauczycieli sam komputer nie wystarczy do pracy. Dobrze byłoby mieć drukarkę, by przygotowywać fizycznie określone dokumenty. Jeszcze lepiej by było to urządzenie combo wyposażone w skaner. Czy to wszystko, oczywiście że nie – dobre słuchawki z mikrofonem, lepsza kamerka. Tablet z rysikiem dla nauczycieli, którzy na “żywo” chcą pisać i tłumaczyć, to co robią zazwyczaj na tablicy. A może dodatkowy monitor o większej liczbie cali do wygodniejszej pracy. To tylko kilka rzeczy  ułatwiających codzienną pracę. A gdzie szerokopasmowy internet? Nie ważne, z której strony na to spojrzymy, to codziennie znaczna liczba nauczycieli spędza wiele godzin na transmisjach wideo.

Bon dla nauczycieli

Jak powinno być, a jak jest?

Aby nauka w trybie zdalnym przebiegała dość sprawnie, a na komputerach płynnie działały wszystkie niezbędne do tego aplikacje specyfikacja musi być naprawdę dość mocna. Oczywiście w przewidywalnym okresie co najmniej 2 lat, bo o takim czasie coraz częściej mówi się w kontekście pandemii Covid-19. A takiego komputera nie kupimy za bon dla nauczycieli. Wiosną pedagodzy często byli zmuszeni do tego, by niezbędny do pracy w domu sprzęt zakupić samodzielnie, gdy rząd zamroził gospodarkę i wprowadził w pełni zdalne nauczanie. Dla większości był to czas terapii szokowej. Nie tylko dla pedagogów, ale także dla uczniów. Ale w szczególności dla rodziców mających kilkoro dzieci i samych pracujących w sposób zdalny.

Sprzęt do pracy powinien udostępnić mi pracodawca. I to byłaby faktyczna pomoc, czyli wyposażenie nauczycieli w laptopy służbowe lub pełne sfinansowanie zakupu takiego sprzętu. W przypadku pierwszej opcji “hurtowo” można byłoby przeprowadzić jeden lub kilka przetargów na komputery o specyfikacji lepszej od minimalnej założonej. Pozwalającej tak, jak wspomniałem wyżej na przynajmniej 2-3 lata swobodnej pracy na różnych pakietach biurowych i aplikacjach przeznaczonych do nauki. Pozwoliłoby to na znaczne obniżenie kosztów jednostkowych komputerów, ułatwiło logistykę i przyśpieszyło cały proces. W drugim przypadku konieczne byłoby określenie kwoty, którą można przeznaczyć na indywidualne zakupy i po konsultacjach jasno określić, co w ramach tego można zakupić.

Jak to wygląda w moim przypadku

Sorry ale cały sprzęt jaki używam do pracy kupiłem za swoje. Komputer nie powiem ile mnie kosztował, ale nie jest najnowszy bo ma już jakieś 1,5 rok może nawet nieco więcej. Ale tak go skonfigurowałem, bym spokojnie mógł na nim pracować jeszcze jakieś 2,5 roku. Urządzenia peryferyjne – zaczynając od drukarki, tabletu zwykłego i tego z rysikiem także nabyte za swoje. Kamerka, a właściwie dwie, którymi nagrywam materiały do mojego projektu Wirtualne lekcje wychowania fizycznego za swoje. Pozostałe rzeczy jeśli chodzi o elektronikę, którą mam pominę, bo używam je głównie prywatnie i tylko sporadycznie były wykorzystywane do celów szkolnych. A bardziej do tego, co jest związane z szeroko rozumianym blogowaniem.

Co bym chciał, a co dostaję?

Każde wsparcie dla nauczycieli przy tak niedoinwestowanej oświacie powinno cieszyć. Czy skorzystam z tego wsparcia? Oczywiście! Inwestycji w stanowisko pracy nigdy dość. Tylko czy uda mi się zakupić za bon dla nauczycieli to, co dokładnie chciałbym? Niekoniecznie. Co by to było w optymalnych warunkach? Monitor zewnętrzny do wygodniejszej pracy i lepszej jakości  słuchawki z mikrofonem. To znacząco na obecną chwilę poprawiłoby mi jakość pracy. Resztę rzeczy już posiadam. Mam jednak świadomość, że każdy nauczyciel może mieć inne potrzeby, tak co do niezbędnego sprzętu i finansów, jakie musiałby na to przeznaczyć.

Czy 500 zł wystarczy by zaopatrzyć się w to, co planuję? Oczywiście, że nie. 1500 zł już pozwoliłoby na zakup sprzętu, który zapewniłby wspomnianą zmianę na plus. Dobrej jakości monitor, nie męczyłby tak wzroku, a słuchawki z mikrofonem znacząco poprawiłby jakość bezpośredniej komunikacji. Jednak tu warto zadać ważne pytanie? Czy muszę się zmieścić we wspomnianej kwocie 500 zł? Czy mogę tę kwotę przekroczyć, a zwrot dostanę do 500zł? Jeśli odgórnie będzie narzucony próg nieprzekraczalności tej kwoty, to nauczyciele będę kupować głównie “drobiazgi” zamiast choćby dorzucić więcej do puli i zainwestować w lepszy sprzęt.

Bon dla nauczycieli

Czuję, że kolejny rządowy program okaże się “wielkim” sukcesem, ale tylko propagandowym. Każdy nauczyciel, który potrzebował czegoś do sprawnego prowadzenia zajęć zdalnych już od marca zaopatrywał się w to, co potrzebował. Dlatego paradoksalnie teraz niewielu na wspomnianą refundację może się załapać. Zwłaszcza jeśli będzie sztywny limit kosztów. Dlaczego nie można wliczyć we wspomniane wcześniej 500 zł tego, co zakupiono wiosną? Czyżby liczono na jak najmniejsze zainteresowanie tym programem?

Kolejna rzecz to sposób rozliczania. Nawet dla mnie osoby sprawnie poruszającej się w tej kwestii jest kilka niespójności. Jako zakupy teoretycznie można zaliczyć to w co wyposażymy się w okresie od 1 września do 7 grudnia. Do 25 listopada środki finansowe na to powinny zostać przekazane samorządom. Do 7 grudnia muszę złożyć wniosek do dyrektora szkoły, a ten z kolei musi go rozpatrzyć do 11 grudnia i przekazać do samorządu. Przy szczęśliwym przeprowadzeniu tych zabiegów zwrot powinienem dostać zwrot do 31 grudnia. Ale po co to tak komplikować, bo nadal nie wiadomo na jakich zasadach wnioski będą rozpatrywane pozytywnie lub negatywnie przez dyrektorów i samorządy. Dlaczego nie można zaufać nauczycielom i dać im jednorazowy dodatek w wysokości 500 zł?

Problemy były i jeszcze długo będą

Nauczyciele już w czasie wiosennego lockdownu zgłaszali problemy. Bo sami nie mieli odpowiedniego sprzętu, albo bardzo często musieli się nim dzielić z własnymi dziećmi nomen omen także uczącymi się zdalnie. Do tego ponosili i będą ponosić koszty związane ze zużywaniem się sprzętu. Wielu z nich musiało dokupić oprogramowanie, stale pokrywać koszty prądu, czy wręcz na nowo stworzyć sobie stanowisko pracy w domu. Wyobraźcie sobie, że ja człowiek bardzo aktywny ruchowo, bo w końcu tylko 2 godziny z 1,5 etatu obecnie nie spędzam na sali gimnastycznej muszę teraz w całości spędzić przy biurku przed komputerem. Bez inwestycji w dobre krzesło biurowe nie da się tego wszystkiego wytrzymać a takiego nie mogę sobie wliczyć w bon dla nauczycieli.

Gdybym bardzo się uparł to tak naprawdę mógłbym stwierdzić, że nie mam warunków do pracy. Jako nauczyciel nie mam obowiązku eksploatowania własnego prywatnego sprzętu. Faktycznie nawet w szkole z niego korzystam. To pracodawca powinien wyposażyć moje stanowisko w niezbędny sprzęt. Ale, jak ma to zrobić skoro nie dostał na to funduszy, podczas gdy samorząd, mający przekazać takie fundusze do szkół także ich nie otrzymał z budżetu. Czy wyobrażacie sobie sytuację, w której pracodawca dowolnej firmy wysyłając swojego pracownika na zdalną pracę nie wyposaża go przynajmniej w komputer? Choćby ze zwykłej ostrożności, bo będzie miał pewność, że komputer jest odpowiednio zabezpieczony przed utratą danych, czy też antywirusowo.

Bon dla nauczycieli

Słowo od ministra

Według słów ministra edukacji nauczyciele będą mogli przeznaczyć pieniądze na “niezbędne akcesoria informatyczne”, a ich szczegółowa lista ma się znaleźć w rozporządzeniu, które “niebawem się ukaże”. Cytując ze strony ministerstwa. “W rozporządzeniu zostanie określony rodzaj sprzętu, materiałów i oprogramowania, którego zakup w ramach rządowego wsparcia dla nauczycieli będzie podlegał dofinansowaniu m.in.: komputerów przenośnych, kamer internetowych, słuchawek (lub zestawu słuchawkowego), dodatkowego mikrofonu, tabletów, ładowarek sieciowych, głośników, pamięci zewnętrznej, oprogramowania, czy kosztów poniesionych z tytułu mobilnego internetu.” Jak wyjdzie w praktyce to pokaże czas. Ważne pytanie na koniec. Czy wystarczy rachunek, czy konieczna będzie faktura, bo to naprawdę będzie wiele zmieniało.

PS. Celowo w tym wpisie nie poruszyłem tematu 500+ na dziecko i potencjalnego wpływu na możliwości uczniów w zakresie nauki zdalnej. Jeśli zbiorę odpowiednio wiele przemyśleń, to także i one pojawią się na moim blogu.

Więcej wpisów w kategorii Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii Opinie