pączek

A może pączek? Ok, ale tylko jeden!!!

Istne szaleństwo

Ostatnie dni dla wielu piekarni oraz cukierni i ich pracowników to jedne z najbardziej pracowitych dni w roku. Zazwyczaj sprzedają one od kilkudziesięciu do kilkuset pączków w zależności od swej wielkości, w tłusty czwartek często kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt razy więcej. Tego dnia skonsumowany pączek to niemal obowiązek, zgodnie z zasadą – jak nie zjesz, to nie będzie Ci się wiodło przez najbliższy rok i będziesz miał “pecha”.

A może pączek?

Nie przepadam za nimi i rzadko po nie sięgam. Choć w przeszłości i to dawnej (dzieciństwo) pamiętam, że pączek dość często lądował w moich ustach – zwłaszcza ten przygotowywany przez moją babcię. Od wielu, naprawdę wielu lat ograniczyłem ich konsumpcję. W szczególności tych klasycznych – dużych, tłustych, z nadzieniem i ociekających lukrem. Częściej za to sięgam po tak zwane pączusie – pączki w wersji mini, kuleczki o średnicy kilku centymetrów. Smażą się dużo szybciej przez co mają znacznie mniej tłuszczu w sobie.

Zakręcony dzień i to dosłownie

Korzystając z ferii w województwie lubelskim, przedpołudnie kilkukrotnie w tygodniu zapełniam sobie solidnymi treningami na siłowni w moim mieście. Plan mam ambitny, by do wakacji znacząco poprawić wizualnie swoją sylwetkę. Już za chwilę będę się musiał przerzucić i to dosłownie na tryb popołudniowy, a nawet wieczorny, bo będę mógł sobie na nie pozwolić dopiero po pracy. Ale i sama praca pozwala na wprowadzenie porcji ruchy w ciągu dnia.

A wracając do samego treningu. Na obecną chwilę staram się, by był to jak najbardziej uniwersalny i najlepiej pobudzający zestaw ćwiczeń. Całość opieram w większości na wolnych ciężarach, uzupełniając mini obwody stacyjne o kilka ćwiczeń na przyrządach dostępnych na siłowni. Póki co nieodzowne w moim treningu są między innymi martwe ciągi, wiosłowanie sztangą, przysiady, wyciskanie na ławeczce, ćwiczenia z hantlami i jeszcze kilka innych. Standardowy trening to około 2 godzin pracy. Delikatny rozruch na bieżni, a następnie 3 mini obwody, w każdym po 5 ćwiczeń, a w serii wykonuję od 15 do 20 powtórzeń w zależności od danego ćwiczenia.

Pierwsze bieganie

Po powrocie do domu i co ciekawe zjedzeniu pierwszego posiłku. Tak! Na trening wybrałem się na czczo – jakoś tak wyszło i było naprawdę dobrze. Po skonsumowaniu pożywnej zupy i chwili odpoczynku miałem czas dla psa. Razem z Gizmo wybraliśmy się na małą rozbiegówkę. Spokojna “5” w tempie minimalnie ponad 5 min/km. Pieseł miał radochę, a ja nieco rozluźnienia po typowo siłowym treningu, na którym pobieżnie sumując przerzuciłem około 50 ton żelastwa.

Bieg Pączka

Po niespełna 2 godzinach przerwy miało miejsce drugie bieganie tego dnia. Kilka dni wcześniej dogadałem się z Dominikiem i Przemkiem, że weźmiemy udział w Biegu Pączka zorganizowanym przez zaprzyjaźnioną OSP Bełżyce. Ta impreza, na krótkim dystansie, bo 1,6 km miała na celu głównie zabawę i wspólną integrację. Panowie przybiegli do mnie i następnie wspólnie potruchtaliśmy w ramach rozruchu do naszych znajomych druhów.

Na miejscu pojawili się tak młodsi, jak i nieco starsi biegacze. Po przejściu na miejsce startu wyruszyliśmy na trasę, większość osób w strojach sportowych, ale koledzy startowali także w pełnych strojach strażackich – “nomexy” i hełmy. Wynik nie był istotny, ale na drugiej części trasy wielu osobom uruchomiła się żyłka rywalizacji i znacząco przyśpieszyli. Finalnie nasze ekipa OSP Wzgórze zajęła następujące miejsca – Przemek był pierwszy, ja piąty, a Dominik zaraz za mną na szóstym miejscu.

Na zakończenie wszyscy uczestnicy zaproszeni zostali do siedziby OSP Bełżyce na odrobinę słodkości i gorące napoje. Pączek smakował wybornie i uzupełnił dzienną porcję skonsumowanych kalorii. Zwłaszcza, że była to po wspomnianej wcześniej zupie dopiero druga tego dnia rzecz, którą zjadłem. Można było chwilę spokojnie porozmawiać i uspokoić ciało po odrobinie wysiłku fizycznego.

Na dobitkę

Kto zagląda na moje soszale wie, że uwielbiam siatkówkę. Jeśli tylko mam taką możliwość to trzykrotnie w tygodniu zbieram się na około dwugodzinny trening do mojego dawnego LO. Skoro był czwartek, to musiało się to zakończyć porcją solidnego skakania. Przedział wiekowy często bywa bardzo szeroki w przypadku naszej ekipy, od 20-latków po nawet 60-latków. Ważne jest tylko, by mieć chęci i bawić się grą. A zapewniam was “laicy” na treningach się nie pojawiają. Korci mnie, by kiedyś zabrać kamerkę, nagrać cały trening, a następnie zmontować zbiór najciekawszych akcji.

Po co taki wycisk

Zastanawiasz się pewnie, po co mi to wszystko, po co się tak męczę? Z jednej strony lubię sobie dać solidny wycisk. Endorfiny, które się w trakcie uwalniają z nawiązką rekompensują włożony w całość wysiłek fizyczny. Z drugiej strony staram się mieć ujemny dzienny bilans kaloryczny, bo niestety ostatnio nieco waga podskoczyła mi w górę. A po trzecie czasami mam ochotę wypić dobre rzemieślnicze piwo i chciałbym to zrobić w miarę bezkarnie dla wagi, o której przed chwilą wspomniałem. Finalnie do wakacji chciałbym wizerunkowo poprawić sylwetkę i liczę na to, że uda mi się tego dokonać z pozytywnym skutkiem.

Słowo jeszcze o pączku

Ile ich zjadłeś, przyznaj się? Zapewne wielokrotnie usłyszeliście to pytanie. Przyznaję się zjadłem wczoraj  jednego zaraz po Biegu Pączka – poczęstowali mnie nim koledzy po fachu Z OSP Bełżyce – tyle mi wystarczy. Pączek to często cukierniczy majstersztyk – puszyste i lekkie ciasto z intrygującymi dodatkami, które sumarycznie często tworzą małego “potworka” mającego ponad 1000 kcal. Nie będę już wnikał w to, ile statystyczny Polak zjada ich tego dnia. Pamiętajmy, by konsumować je z umiarem, zwłaszcza tego dnia.

A czy Ciebie także wciągnęło to całe  szaleństwo. Przyznaj się ile pączków zjadłeś?

To nie tak miało być

Tych poniższych zdań tu nie powinno być! Nie powinno, bo to, co się stało i nadal się dzieje nie powinno mieć racji bytu. To całe skurwysyństwo – tak nie będę się hamował w słowach. Skurwysyństwo zapoczątkowane decyzją jednego człowieka.

Więcej wpisów w kategorii Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii My way