Bieg Tropem Wilczym

Bieg Tropem Wilczym – etap do większego celu

W Ogrodzie Saskim

Bieg Tropem Wilczym zaplanowany został w najbardziej reprezentacyjnym lubelskim parku miejskim – Ogrodzie Saskim. Niestety na początku marca nie wygląda on może najlepiej – drzewa i krzewy są jeszcze w zimowym letargu.  Czasami bywa tak, że o tej porze pokryty bywa jeszcze solidną warstwą śniegu, jednak latem można przebywać w nim godzinami. Bieg miał przewidziane dwie długości – pierwsza 1963 metry, druga była trzykrotnością podstawowej pętli i wynosiła 5889 metrów – oczywiście w założeniu, bo realnie dane z GPS-u pokazały nieco mniej.

Bieg Tropem Wilczym

Bieg miał się rozpocząć punktualnie o godzinie 12 dla krótkiego dystansu oraz jego dłuższej opcji. W Ogrodzie Saskim pojawiłem się nieco ponad godzinę przed startem. Pozwoliło to na spokojnie przejść ścieżki i sprawdzić ich nawierzchnię. Udało mi się nawet spotkać koleżankę ze studiów – Olę, która obecnie jest nauczycielką w II LO w Lublinie, ale nie pomyślałem, by cyknąć wspólną fotkę. Trasa została w taki sposób poprowadzona, aby z pewnością nie ułatwiać życia biegaczom. Nawierzchnia bardzo zmienna – od asfaltu, przez drobną kostkę granitową, żwir, na szczęście błota nie było. Różnica wzniesień także dawała się we znaki, miedzy najniższym, a najwyższym punktem ponad 25 metrów, a sumarycznie ponad 100 metrów na wszystkich podbiegach.

Bieg Tropem Wilczym

Po przejściu trasy i ocenie warunków na niej celowałem w rezultat na poziomie poniżej 30 minut na dłuższym dystansie. Po pierwszej pętli wiedziałem, że jest to całkiem realne. Niestety dwukrotne na trasie musiałem walczyć z rozwiązującymi się sznurówkami.  To nieco rozproszyło i zaburzyło rytm biegu. Finalnie udało się uzyskać 30 min i 49 sek, jeśli chodzi o czas netto. Na mecie samopoczucie było całkiem niezłe, co jest dobrym prognostykiem przed kolejnym moim startem w tym sezonie. Mianowicie mam zamiar ponownie wystartować w Półmaratonie warszawskim.

Bieg Tropem Wilczym

Czekam na kolejne lubelskie inicjatywy biegowe. Niestety w ostatnim czasie “cicho” w tym temacie. W lutym zawsze można było liczyć na zimową, nocną Dychę do maratonu. Niestety ta się nie odbyła, chyba że organizator ma na nią jakiś inny plan i jeszcze nie puszcza informacji w obieg. Oby do końca roku było jak najwięcej biegów w Lublinie i okolicach. To nie tylko kolejne szansy na sprawdzenie formy, ale też dobra okazja by pobiegać w dobrym towarzystwie.

Więcej wpisów w kategorii Aktywnie
Więcej wpisów w kategorii Starty