Śmiechem żartem
A tak naprawdę mówiąc całkiem serio o biegu VIII Pętla Tuszkowska Matka dowiedziałem się od Pawła z którym już 6 sezon pracuję na koloniach z firmą Aktiva z Wrocławia. Już w trakcie pierwszego porannego biegania w okolicach Jeziora Mausz “sprzedał” mi informację o tej imprezie. Kilka słów rozmowy z szefostwem i wiadomo było, że będzie można działać w krótkiej, bo popołudniowej przerwie w trakcie zmiany między kolejnymi turnusami kolonii.
VIII Pętla Tuszkowska Matka
Zbierając informacje przed startem nieco poszperałem w sieci i teoretycznie wiedziałem już co nieco o trasie – wydawała się dość prosta. Po fakcie mogę to ująć nieco inaczej – pozornie tylko była prosta, a przynajmniej dla mnie mogła się taką wydawać. Na początku spokojnie, ale wraz z kolejnymi kilometrami pod nogami pojawiały się na zmianę bardzo długie podbiegi i zbiegi, czasami również te nieco krótsze i minimalna liczba wypłaszczeń. Zapewniam was nudy nie było.
Tutaj wielki ukłon w stronę organizatorów i ustawienie na trasie aż 3 punktów z wodą. Co prawda ja jej nie piłem, bo miałem ze sobą własną mieszankę w bidonie. Ale na każdym z nich dla schłodzenia wylewałem na głowię i koszulkę przynajmniej 2 kubeczki wody. Po takim prostym, ale jakże skutecznym zabiegu od razu chciało się biec, wrzucając wyższy bieg. Bez tego mógłbym chyba w pewnym momencie powiedzieć pas i zejść z trasy, a tak kubeczek zimnej wody na głowę i od razu wracałem do grona żywych, a nie tych odpływających na trasie.
Chcąc pobić oficjalną życiówkę na 10 km
Wiedziałem, że nawet nie zbliżę się do tej nieoficjalnej z wirtualnych biegów, ani tym bardziej do tej zrobionej z “marszu” w Warszawie w ramach samotnego treningu, o której wspomniałem we wpisie Bieg Kobiet (nie)udany start i życiówka. Czyli 47 min na dystansie 10 km, mimo to wiedziałem, że zostanie ona mocno przesunięta w dół z oficjalnych 54 min 59 sek. W ciemno obstawiałem 50 minut, może nawet wierzyłem w złamanie tej granicy i pojawienie się “4” z przodu. Jednak już po 3 km wiedziałem, że ta trasa naprawdę da mi w kość.
Finalnie na mecie polar pokazał mi równe 10 km pokonane w 51 min 54 sek. Oficjalna startowa “10” pobita o minimalnie ponad 3 minuty, a wspomnę tylko, że ostatni bieg masowy, w którym brałem udział miał miejsce pod koniec lutego 2020 roku. Przy znajomości trasy jeszcze bym urwał nieco z tego wyniku, ale i tak jestem bardzo zadowolony z tego, co osiągnąłem. Zwłaszcza, że sami dobrze o tym wiecie, iż jeszcze niedawno na takim dystansie tylko, że płaskim za sukces uważałem wynik poniżej 1 h 5 min. Zrzut na stałe ponad 20 kg z siebie zmienia perspektywę na bieganie i naprawdę daje z niego satysfakcję i ogrom przyjemności.
To nie pierwsza klasa, to ekstraklasa
To, co nas z Pawłem uderzyło już od początku, a wręcz zmiażdżyło po zakończeniu biegu VIII Pętla Tuszkowska Matka to poziom organizacji całego wydarzenia. Zaglądając na bieg w niewielkiej miejscowości Lipusz, dla mnie osobiście w całkowicie drugim końcu naszego kraju, bo pomiędzy moimi Bełżycami, a właśnie Lipuszem jest blisko 600 km – mogłem tylko pozazdrościć tego, jak dobrze jest ono ogarnięte. Startowałem w wielu biegach w Lublinie i jego okolicach, także w kilku innych miastach wojewódzkich, o tym w ilu biegach startował Paweł nawet nie będę wspominał, bo on ma całą ścianę pucharów i medali za starty kolarskie i biegowe.
Wszystko dograne na tip top. To, co zapamiętam na zawsze i będzie jeszcze na długo ze mną to to, że wbiegając na metę wymieniono mnie z imienia i nazwiska, wspomniano miasto z którego jestem. To naprawdę miłe i jest czymś, co sprawia, że bez względu na wynik, na to czy jesteś pierwszy, czy ostatni dla organizatora jesteś tak samo ważny.
Gigantyczną robotę robił prowadzący – Dawid, którego szybko udało się odnaleźć na profilu biegu na Facebooku – dzięki za kolejną porcję energii przed i po starcie. Ceremonia wręczania nagród, muzyka – bez zbędnych przerywaczy i rozpraszaczy w świetnym tempie. A do tego jeszcze ksiądz prałat tamtejszej parafii mający swoje 65 urodziny, który sprawił wszystkim wielką niespodziankę i miał ze sobą wielki tort, a właściwie to nawet trzy, którymi obdzielani byli wszyscy uczestnicy tej imprezy. Całościowo dla mnie VIII Pętla Tuszkowska Matka to najlepsza biegowa impreza , w której do tej pory brałem udział.
Wróćmy do normalności
Kolejną ważną sprawą, o której chciałbym wspomnieć jest to, że zaczyna to wszystko wracać do normalności jeśli chodzi o organizację masowych imprez dla biegaczy. Choć nadal nie wiemy jak mocno namiesza nam “delta” i czy ponownie sprawi nam wszystkim niemiłą niespodziankę w postaci lock downu. Oby sprawiła tych kłopotów, jak najmniej – trzeba być dobrej myśli. Pewnie zaraz odezwą się pod wpisem antyszczepionkowcy, ale mam do was wielką prośbę, jeśli macie taką możliwość i nie macie przeciwwskazań to zaszczepcie się przeciw Cocid-19. Nawet jeśli nie dla siebie samego, to dla swoich najbliższych, to niewiele, a naprawdę wiele zmienia.
Oficjalna galeria z biegu – VIII Pętla Tuszkowska Matka
Więcej wpisów w kategorii Aktywnie
Więcej wpisów w kategorii Starty