Boże Narodzenie

Boże Narodzenie made in China, jak przeżyć święta w erze konsumpcjonizmu

Boże Narodzenie czy to jeszcze to samo co kiedyś

Boże Narodzenie powinno być najmilszym czasem w roku… Ale czy tak naprawdę jest? Może to jednak stres, czas rodzinnych kłótni i sprzeczek, bo komuś się coś nie podoba „organizacyjnie”? Dla niektórych to robienie wielu rzeczy „na siłę” i udawanie innych niż jest się w rzeczywistości. Już nie dziwi mnie to, że „świąteczny” wystrój sklepów pojawia się w listopadzie. W końcu trzeba opróżnić magazyny ze starego towaru i przygotować na nowe dostawy w kolejnym roku. Stajesz na starcie wyścigu „misja święta”. Tutaj czas, który z natury powinien wiązać się z czymś przyjemnym, dla znacznej liczby osób przeistacza się w batalię z samym sobą.

Obecnie Boże Narodzenie (ale nie tylko, bo na Wielkanoc mamy powtórkę z rozrywki), to pochwała niczego więcej, tylko konsumpcjonizmu. Zewsząd reklama, która krzyczy „wybierz mnie”, „kup mnie”, 30, 40 a nawet 50% taniej. Szał zakupów pełną gębą, skrzynka mailowa też zapchana tym syfem. Przez wspomniany pęd zapominamy, co w tym wszystkim jest najważniejsze, że ten czas powinien być w maksymalnym stopniu poświęcony rodzinie oraz najbliższym znajomym.

Firmówka

Zebrania, na których wszyscy życzą sobie najlepszego, a niedługo potem te same osoby podkładają ci minę. Co ma do tego Boże Narodzenie? Pół biedy, gdy grupa jest mała i każdy dobrze zna tych, z którymi pracuje. Gorzej jak „firma” to kilkaset osób, z których znasz tylko garstkę, a części nawet nie widziałeś na oczy. Taka firmówka to tylko wzajemne pozory – podwładnych przed przełożonymi i odwrotnie. Gdzie podziała się istota tych świąt, gdzie podział się Bóg? Boga z roku na rok mniej, a komercji i tandety z roku na rok więcej.

Ten czas to dziwny czas. Wiele osób stara się uszczęśliwić innych na siłę. Bo firmówka to nie jedyna atrakcja tego amoku. Wszechobecne zbiórki, paczki, każda telewizja tym karmi. Wszystko wręcz ocieka świątecznością. Przychodzi grudzień i nie wiadomo skąd każdy chce pomagać, być Świętym Mikołajem. To przez „pierwszy” śnieg? Bo nie wiem, o co tu chodzi. Gdzie czas na refleksję i normalność? Czemu się dzieje tak, że pomagamy tylko od święta? Czemu nie jest to dla nas normalnością?

Prezenty już masz?

O ile są tacy, którzy narzekają na same święta dla samego narzekania, bo są dla nich czymś bez sensu, to jednak dla większości katorgą jest sam okres przedświąteczny. Nie ma znaczenia to, czy lubisz te święta. Zbliża się Boże Narodzenie i już w listopadzie atakują Cię reklamy, nie zdziwi mnie jak za 2-3 lata już w październiku zobaczysz mikołajkowo-świąteczny wystrój sklepów.

Nie dość, że koncerny wiercą nam w głowach, to dodatkowo wierci Ci w niej rodzina i znajomi. Nie masz wyjścia – musisz wysupłać pieniądze i zorganizować czas na zdobycie prezentów. Pompujesz kasę do rączki molochom zabawkowym, które jak zwykle w ofercie mają w większości tylko chłam. Tani chłam, który Tobie sprzedają drogo, wiedząc że i tak go kupisz. Odstoisz dodatkowo swoje w kolejce, bo tak jak większość zapewne odłożyłeś tę celebrę na ostatnią chwilę. O ile łatwiej i prościej jest to zrobić dla naprawdę bliskich osób, a nie „bo tak wypada”. A jeśli szukasz na siłę, to już pewnie wiesz, że tym trudniejsza to sztuka.

Miłe złego początki

Każde święta to stres. Niewiele jest osób, dla których Boże Narodzenie oraz Wielkanoc oznaczają możliwość spotkania z rodzinnej atmosferze z bliskimi. Spokój i radość ustępują zasadzie „postaw się, a zastaw się”. Często takie spotkania przeradzają się w przykry obowiązek, a w najbliższym gronie zamiast o planach i celach na nowy rok rozmawiamy o trudnej przeszłości i patrzymy na tych, których oglądać nie chcemy.

Boże Narodzenie musi być „fajne”? Oczekiwania są duże, pełny stół i 12 potraw. Sielska, anielska atmosfera to standard. U mnie, u Ciebie, bez niej ani rusz. Robisz wszystko by to miało ręce i nogi, a wychodzi jak zwykle do bani. Dlaczego? Bo widzisz światełko w tunelu, które okazuje się pędzącym pociągiem.

Odwrócenie schematu

Święta coraz częściej wywołują w nas odmienne stany, niż mogłoby się wydawać. Najbardziej dotyka to ludzi samotnych. Wspomnianą sielankę buduje komercja, hollywoodzkie produkcje powtarzane od lat. Otoczenie stawia z każdej strony mur „szczęśliwości”, od którego odbijasz się wraz z pogłębiającą się depresją. Co ciekawe, za kilka miesięcy ponownie masz powtórkę z rozrywki, bo przed Wielkanocą spotyka Cię to samo. Tyle że temat przewodni jest nieco inny.

Sami pompujemy balonik iluzji, która jest punktem, do którego dążymy. Pompujemy aż pęknie i zobaczymy prawdziwe życie i „ciemną” stronę świąt. W tym miejscu sobie uświadamiasz, że sam nie wiesz, jaką wizję chcesz realizować – iluzję własnej podświadomości, czy tego co wciska Ci konsumpcyjna machina. Każdy robi dobrą minę do złej gry. Co roku masz nadzieję, że jakoś to będzie, że będzie lepiej. A jest to samo lub jeszcze gorzej.

Wmawiają Ci, że każdego roku musisz mieć nową czapkę, rękawiczki i szalik. A co to ma wspólnego z narodzinami Chrystusa? Wmawiają ci, że Święty Mikołaj to gość, którego misją jest dystrybucja sprzętu AGD, telewizorów i konsol oraz gier do nich. Dwa dni świąt to czas, którego nie przeżyjesz bez szybkiej pożyczki na kilkaset procent, choć tego ostatniego Ci nie powiedzą. Każdy biega po sklepach jakby siedział na rakiecie, która zaraz wybuchnie, wyrywając sobie z rąk chińskie badziewie.

Więcej wpisów w kategorii Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii Opinie