III crOsypiuk Run

III crOsypiuk Run – normalnie ekstremalnie

Powrót po długiej przerwie

Choć mam kilka rozpoczętych wpisów, to na obecną chwilę sporo jest niesprzyjających warunków do ich dokończenia. Mimo to dziś stało się coś, o czym chciałbym wspomnieć, coś co zasługiwało na wzmiankę na moim blogu. Wraz z Przemkiem postanowiliśmy wziąć udział w III crOsypiuk Run, decyzja o starcie tak naprawdę zapadła w minioną środę. Czy było warto? O tym nieco dalej. Bo wcale nie zapowiadało się tak pięknie. Dzisiejszy poranek był kontynuacją wczorajszego popołudnia – nieprzerwany deszcz chwilami wręcz bardzo intensywny. Nie uśmiechało się nam biegać przy takiej pogodzie.

III crOsypiuk Run
Źródło: http://biegusiem.pl

Spotkanie po latach

Start w III crOsypiuk Run był dla mnie okazją do spotkania z Krzyśkiem, z którym poznaliśmy się jeśli dobrze pamiętam 9 lub 10 lat temu. Było to przy okazji wspólnej pracy z dzieciakami na koloniach. Nie widzieliśmy się 5 lat, dłuższa chwila rozmowy i wróciło wiele wspomnień z minionych wakacji spędzonych w Janowie Lubelskim i Dęblinie. Musicie mi uwierzyć na słowo, ale to jedna z najweselszych osób, jakie poznałem w życiu, choć poniższe zdjęcie wcale na to nie wskazuje.

III crOsypiuk Run

Pakiet startowy i zabiegi przedstartowe

Sam pakiet może nie był imponujący, ale niewątpliwie mocno zaskakujący. Już stojąc w kolejce do jego odbioru do ręki dostałem puszkę z piwem jednego z większych browarów oferujących na naszym rynku tak zwanego eurolagera. Niestety nie mogę wam jej pokazać i nie chodzi tu wcale o jej reklamę, tylko oto, że puszka została u Przemka w samochodzie. Oddałem covidową ankietę i otrzymałem numer startowy. Pozostało tylko wykonać przedstartową rozgrzewkę. Na szczęście deszczyk się nieco uspokoił, choć nie przestał do końca całego wydarzenia dokuczać.

Kilka słów o trasie

Szybki podgląd trasy na stronie organizatora nie zwiastował tego, co tak naprawdę nas czekało na miejscu. Gdyby pogoda była sprzyjająca, to byłaby to naprawdę przyjemna i szybka trasa. Jeden stromy piaszczysty, ale za to niezbyt długi podbieg plus kilka “dołków” na dystansie. Pozostała część to długie zbiegi i minimalnie pofalowane ścieżek, którymi wyznaczono trasę.Potencjalnie dawało to szanse na wykręcenie naprawdę fajnych wyników.

III crOsypiuk Run

W trakcie samego biegu natknąć można było się na wiele kałuż, które po pierwszym kilometrze całkowicie przestały przeszkadzać, bo buty już po 100 metrach były całkowicie mokre. Do tego dużo błota, wystających korzeni i powalonych drzew. To sprawiło, że trasa była miejscami śliska i bardzo łatwo można było się na niej wyłożyć. Dlatego w tym starcie wynik na mecie był mniej istotny niż ukończenie samego wyzwania. Co ciekawe sam organizator nawet nie przewidywał pomiaru czasu na trasie. Każdy robił to sam dla siebie i jakoś nikt nie zgłosił tutaj sprzeciwu.

III crOsypiuk Run – finisz i nie tylko

Finalnie udało mi się uzyskać 58.33 min na trasie mającej minimalnie ponad 11,2 km. Przy warunkach, które były na miejscu uważam to za naprawdę bardzo fajny wynik, zwłaszcza że całość była typowym biegiem przełajowym. Na mecie każdy otrzymał symboliczny, naprawdę atrakcyjnie wyglądający dla oka medal, bo wykonany z dębowego krążka. Przy ciepłej i suchej pogodzie spokojnie byłoby do urwania około 3-4 minut z ostatecznego wyniku, może nawet nieco więcej. Dziś priorytetem było własne bezpieczeństwo. Ukończenie biegu z całymi nogami, bo jutro do pracy, a słabo by to wyglądało gdybym się w niej jutro nie pojawił.

III crOsypiuk Run

Z Przemkiem już postanowiliśmy, że obowiązkowo odwiedzamy kolejną edycję tego biegu. Bez względu na to, czy odbędzie się ona w Garbatce Letnisko, czy też w innym miejscu. Sama impreza zakończyła się losowaniem drobnych nagród wśród wszystkich uczestników, a te myły naprawdę zaskakujące. Od różnych materiałów promocyjnych region, przez łamigłówki zmuszające mózg do wytężonej pracy, a kończąc na solidnych słojach domowych przetworów i butelkach napojów z wyższym woltażem – oczywiście z odpowiednimi pieczęciami. Mi i Przemkowi także udało się zostać wylosowanymi i uszczknąć nieco z tych “gadżetów”.

PS Pamiętaj ograniczenia są tylko w twojej głowie. Jeszcze rok temu biegi uliczne na dystansie 10 km i to na płaskich trasach kończyłem z czasami w okolicach 1h 7min, teraz czas powyżej 50 min na tym dystansie uważam za średni, a powyżej 55 min za słaby. Praca nad sobą popłaca, zwłaszcza kiedy widzisz jej efekty i dzięki temu możesz motywować innych.

Więcej wpisów w kategorii Aktywnie
Więcej wpisów w kategorii Starty