2020 – czyli jak w rok zmieniłem siebie i to dosłownie

To był trudny rok

Wiadomo wszystkim i to świetnie, że największym problemem 2020 roku był i jeszcze na długo pozostanie Covid-19. Wywrócił on do góry nogami życie na całym świecie nie tylko zwykłych obywateli, ale wręcz rzucił na kolana wiele gospodarek. Pokazując, jak świat jest bezbronny wobec tak małego bytu. A warto wziąć pod uwagę to, że jest on naprawdę łagodny w porównaniu choćby do Eboli. Ta to dopiero zebrałaby krwawe i to dosłownie żniwo. Ale nie o nim będzie główny temat tego wpisu, choć wspomnę jeszcze o nim, bo to on przyczynił się do tego, że się zmieniłem.

Przytyki i inne prawie miłe przypadki

Jeszcze do niedawna moja regularna masa wynosiła dobrze ponad 100 kg. Był nawet taki czas i to dość sługi, kiedy to było nawet ponad 110 kg. Pojawiły się przytyki, że jestem trochę “misiowaty”, jak to ujmowali moi (nie)dobrzy znajomi. Pierwszy taki poważny dostałem na szkoleniu, które na przełomie marca i kwietnia 2019 roku pojechałem do Ustki –  KPP – 2 tygodnie w Ustce, które dały mi w kość. Czemu, to właściwie sami możecie zobaczyć na zdjęciu poniżej. Dla porównania macie sylwetkę idealnie rok do roku czyli z przełomu marca i kwietnia 2020. Różnica jest aż nader widoczna.

2020

Zakład

Nie bez przyjemności w wakacje ponownie udałem się na Kaszuby popracować jako wychowawca i instruktor z ekipą Aktivy Ponad miesiąc ciszy na blogu – nie bez przyczyny. Genialne miejsce, świetna ekipa i mimo, że to miesiąc fizycznego zapieprzu to nic nie jest w stanie zastąpić tego, jaki osiągam tam reset głowy. Usłyszałem tam także kilka ciekawych słów w swoim kierunku i to bardzo pozytywnych, ale już coś od wiosny gniotło w środku. Wyjeżdżając stamtąd podjąłem pewien zakład. Będę miał “kaloryfer” na kolejny przyjazd. Nie powiem wam, o co się założyłem i z kim, ale było warto.

Pierwszy przełom

Pierwszym faktycznym impulsem do zmian, choć z nieco odwleczonym w czasie efektem były Zawody sołeckie. Specyficzna forma turnieju, jaką mamy w naszej gminie między sołectwami, która polega na konkurowaniu w kilkunastu czasami naprawdę zwariowanych konkurencjach. Zaliczyłem całkiem udany występ w mojej ekipie nie tylko w drużynowej rywalizacji, ale także indywidualnie dwukrotnie stawałem na podium. Jako nagrody były między innymi karty podarunkowe do popularnej sieci sklepów sportowych Decathlon z terminem do końca 2019. Wykorzystałem je pod koniec listopada do zakupu ławeczki do ćwiczeń.

Mała, wielka zmiana

W połowie grudnia 2019 roku przestawiłem swoje myślenie na – “mniej żreć, lepiej jeść.” Zasada sprowadziła się do bardzo prostego i wręcz banalnego – jeść to samo, jeść tak samo, ale mniej. Nie objadałem się przez święta, ale także i nie zwiększyłem swojej aktywności fizycznej. Nawet nieco spadła, ale to chyba standard dla wszystkich w tym okresie. Mimo to moja waga spadła o nieco ponad 2 kg. Nie będę was jednak oszukiwał, że pozbyłem się, jak za pstryknięciem palców takiej ilości tkanki tłuszczowej. Nie, takie rzeczy to tylko dla naiwnych. Najzwyczajniej w życiu “spadł’ ze mnie nadmiar wody. Był to realny początek mojej metamorfozy.

2020 czas start

By zrealizować coś wielkiego należy mieć dobry plan. Bez niego przysłowiowo ani rusz. A plan na 2020 rok był ambitny, ale dość starannie zaplanowany. A dokładniej droga na szczyt podzielona została na mniejsze etapy, zgodnie z kolejnym znanym przysłowiem – nie od razu Rzym zbudowano. Postanowiłem postawić na comiesięczne wyzwania – nazwałem to #Fitchallange2020. Każde inne, ale zmuszające solidnie do pracy całe moje ciało. Takie podejście gwarantowało efekty i co oczywiste mniejsze znużenie treningiem.

Wszystko rozpoczęło się mocnego otwarcia, jakim było wyzwanie styczniowe. Wybrałem dwa ćwiczenia jedno z nich mnożna kochać lub nienawidzić, a drugie było bardzo uniwersalne. Na całość składały się burpee i pajacyki. Zapał był ogromny i efekty także bardzo szybkie, bo w pierwszym miesiącu 2020 roku udało się mi zrzucić 7,5 kg. Luty oparł się także na dwóch ćwiczeniach, a dokładniej przysiady i pompki, to pozwoliło na dalszą redukcję o kolejne 3,5 kg. W marcu wraz ze zmianą temperatury na nieco wyższe postanowiłem wyjść na zewnątrz. Postawiłem na bieganie i cel, jakim było pokonanie minimum 100 km. Tu dostałem solidne wsparcie od brata ciotecznego Przemka, to najlepszy z naszej “wioskowej” ekipy biegacz. Tak więc motywacji nie brakowało zwłaszcza, że wkroczył w połowie miesiąca pierwszy lockdown i miałem nieco więcej czasu dla siebie. Finalnie w marcu przebiegłem ponad 220 km, plus pierwszy w życiu półmaraton.

Kwiecień to były już 3 ćwiczenia bieg bokserski, pompki i tak zwane wiosłowanie z użyciem gum elastycznych.  Do tego regularnie dorzucane bieganie, oczywiście w mniejszej ilości niż w marcu i jazdy na rowerze ściągniętym ze strychu po zimowej przerwie. Finalnie pozwoliło się to pozbyć kolejnych 4,5 kg z wyniku wyświetlanego na wadze. Maj już pełni poświęciłem na rowerowe wyzwanie i cel jakim było wyrobienie 1000 km na kole. Ponownie się udało i to z małą nawiązką. Czerwiec rozmył się już na przysłowiową ogólnorozwojówkę i utrzymanie już uzyskanego efektu. Waga w wynikach w dół już znacznie zwolniła ale na stałe zadomowiła się już w okolicach 86 kg.

2020

Pierwszy pozytywny odzew

W całej tej przemianie nie mógłbym wspomnieć o kilku innych wydarzeniach. W drugim tygodniu stycznia oddelegowano mnie na IX Ogólnopolskie Forum Szkół – Edukacja Obronna Młodzieży. Spotkałem się tam ponownie ze świetną ekipą nauczycieli, z którymi wspólnie mieliśmy okazję się szkolić na kursach w 2018 i 2019 roku. Zauważyli oni już pierwsze zmiany w moim wyglądzie – oczywiście te na plus. Kolejny znak dało mi już własne ciało w trakcie biegu – Trzecia dycha do maratonu 2020, który miał miejsce w nocy z 8 na 9 lutego. Okazało się, że bez żadnego przygotowania pobiegłem w czasie nieco ponad 55 minut, zaledwie 30 sekund gorzej od mojej życiówki na tym dystansie. Jeszcze lepszy wynik osiągnąłem w trakcie miejskiego biegania w Warszawie – Bieg Kobiet (nie)udany start i życiówka. Kiedy to naprawdę się zdziwiłem, gdy to po przebiegnięciu 10 km na Polarze zobaczyłem bardzo niskie 49 minut, a po odliczeniu czasu spędzonego na światłach wyliczyłem okrągłe 47 minut.

IX Ogólnopolskie Forum Szkół

Chwilowy powrót do szkoły

Nie da się pominąć w tym wpisie tematu Covid-19. Choć wszystkim z biegiem czasu dał solidnie popalić, w tym także i mojej osobie. To mi paradoksalnie to sprzyjało zwłaszcza w pierwszej połowie 2020 roku. Miałem więcej czasu dla siebie, bo od połowy marca pracowałem zdalnie z domu. Czas, który normalnie zmuszony byłem przeznaczyć na dojazd i powrót z pracy to minimum 2 godziny dziennie. Skoro nie jeździłem do pracy mogłem ten zysk przeznaczyć choćby na codzienne treningi, a to dało określone efekty. Wyobraźcie sobie tylko zdziwienie, gdy pojawiłem się w szkole, a by było ciekawiej pojechałem rowerem, celem pozałatwiania formalności przed końcem roku szkolnego. Ci, którzy mnie zobaczyli byli w naprawdę ciężkim szoku. Ciekawie było także obserwować reakcje moich uczniów po blisko 3,5 miesiącu niewidzenia się na żywo, przy okazji rozdania świadectw. Na tyle ile się dało także utrzymywałem kontakty ze znajomymi.

2020

Ostrów Mausz

Wakacje mimo wielu obaw minęły mi w znacznej mierze ponownie na wyjeździe spędzonym na Kaszubach. Już w trakcie przechwytywania mnie ze stacji we Wrześni mój imiennik nie krył wielkiego zdziwienia. Po dojeździe na miejsce nad Jeziorem Mausz, szefostwo i kadra, która mnie już dobrze znała gratulowała efektu “wow”. Konsternacja często następowała wśród nowej kadry, której to z kolei pokazywałem porównanie sylwetki rok do roku, które mogliście już zobaczyć na początku tego wpisu. Niezmiernie miło było także słyszeć słowa od wychowanków, niektórzy z nich nie wierzyli wręcz, że ja to ja i mają przed sobą kogoś całkowicie innego.

2020

Na przełomie lipca i sierpnia miałem swoją najniższą wagę i było to 84 kg, o ponad 27 kg mniej niż 7 miesięcy wcześniej. Nie bez swojego wkładu są tu dwie osoby. Marek, z którym miałem zakład, ale i Paweł, który od naszego poznania kilka lat temu widział we mnie spory potencjał. Twierdził tylko i to nie bezpodstawnie, że muszę się pozbyć z siebie sporych zapasów energetycznych. Wróciłem do porannego biegania przed zajęciami z Pawłem i innymi osobami z kadry, sprawiało mi to wielką satysfakcję, ale zostało przerwane przez poważną kontuzję. Dobrze, że nie połamałem wtedy nóg, ale suma sumarum wakacje były bardzo pozytywne. A na kolejny sezon Paweł wyznaczył mi cel, by na wadze pojawiło się naprawdę niskie 80 kg i tego będę się trzymał.

Powrót do szkoły

Wrzesień i start roku szkolnego dość długo pozostawały pod dużym znakiem zapytania. Jednak się udało choć nie bez komplikacji. Maseczki, przyłbice, wszechobecna dezynfekcja rąk i wymuszany na siłę dystans. Jak się okazało długo w szkole nie mieliśmy okazji się uczyć, bo ponownie wygoniono nas na nauczanie zdalne. Ale i ten czas udało się konstruktywnie wykorzystać na treningi. Kiedy to tylko było możliwe do pracy jeździłem rowerem. W jedną stronę to nieco ponad 22 km, tak więc często normą było ponad 50 km dziennie na kole. Kiedy to tylko było możliwe z kumplami uskutecznialiśmy grę w siatkówkę na szkolnym boisku przy mojej podstawówce. To wszystko sprawiło, że udało się podtrzymać formę z lata.

2020

Kontynuacja szansy

Ponowny powrót do nauczania zdalnego dał mi kolejną szansę. Szansę rozwinięcia kanału w serwisie YouTube. Wiosną wystartowałem z serią filmów, którą nazwałem Wirtualne lekcje wychowania fizycznego. Proponowałem w nich proste zestawy ćwiczeń do wykonania w warunkach domowych. Głównie z własną masą ciała, ale też przyborami, które najczęściej są stosowane w trakcie takich ćwiczeń lub proponowałem ich zamienniki. Dało to efekt w postaci nieco ponad 1 miliona wyświetleń filmów na moim kanale. Wielu powie, że to i tak niewiele w skali fitvlogerek, często mających po kilkaset tysięcy wyświetleń pod każdym filmem. Jednak to, co osiągnąłem i tak sprawia, że jestem z tego bardzo zadowolony.

2020 – zamknięcie roku

Miniony rok zmienił życie każdego z nas. Bez względu na wiek, stan społeczny, posiadaną pracę lub jej brak. Zmienił dosłownie wszystko. Jednym 2020 rok dał szansę, by zyskać wiele, innym zabrał wszystko lub niemal wszystko, co osiągnęli. Jak to wygląda w moim przypadku? Na obecną chwilę to dla mnie wielki sukces. Dlaczego? Bo zmieniłem siebie i to bardzo dosłownie. Zmiana pewnych nawyków sprawiła, że na stałe pozbyłem się ponad 20 kg zapasów z własnego ciała. Póki co nie dopadł mnie efekt jojo, czego się najbardziej obawiałem. Moja waga oscyluje w granicach 90 kg. Do wakacji wyznaczony został kolejny cel – zejść na bardzo niskie 80 kg. Niby tylko 10 kg, ale to jednocześnie aż 10 kg.

Nie jestem wam w stanie podać dokładnych liczb jeśli chodzi o przebiegnięte kilometry, ale było to około 1000 km na nogach w tym około 60 treningów na dystansie 10 i więcej kilometrów. O ile jeszcze w 2019 roku satysfakcjonował mnie na 10 km wynik w granicach 1 godziny 5 minut. To na obecną chwilę zawsze czuję niedosyt jeśli jest to powyżej 52 min. W marcu pierwszy raz przebiegłem półmaraton. Do końca 2020 roku zrobiłem ich 8, z czego ostatni w połowie grudnia, ale wielka w tym zasługa Przemka. We dwóch wciągnęliśmy także na dobre do biegania Dominika – naszego kumpla z OSP Wzgórze.

Na rowerze przejechałem około 3000 km. Większość z was pomyśli kiedy ja miałem na to czas? Paradoks polegał na tym, że choć do pracy miałem 22 km to rowerem byłem w niej szybciej niż komunikacją zbiorową. Zysk czasu, przy okazji przyjemność i satysfakcja kolejnych wykręcanych kilometrów. Poprawa formy pozwoliła na spokojne rowerowe wycieczki mające po ponad 100 km. Mecze siatkówki z kumplami z wioski rozgrywane dosłownie na klepisku. Nie zliczę tysięcy powtórzeń innych ćwiczeń wykonanych podczas tego wyzwania. Burpee, pajacyków, przysiadów czy pompek – przyniosły one efekt ponad ten, który zakładałem. W 2019 odbyłem kurs i zdobyłem patent sternika jachtowego i motorowodnego, a w 2020 kontynuowałem przygodę z żeglarstwem.

Co przyniesie 2021 rok?

Zapewne każdy chciałby jednego, by Covid-19 wreszcie dał nam spokój. By każdy z nas mógł wrócić do normalności. Powstałe szczepionki dają na to szansę, ale to tylko szansa. Bo najwięcej i tak zależy od nas samych.

Więcej wpisów w kategorii Nieobiektywnie
Więcej wpisów w kategorii My way
Więcej wpisów w kategorii Aktywnie
Więcej wpisów w kategorii Trening